Zofia Wilkońska – emerytka XXIw. – cykl książek Jacka Galińskiego
Czy macie w swoim otoczeniu kogoś, kto żyje w oderwanym od dzisiejszych realiów świecie? Został w latach młodości, kieruje się zasadami sprzed 50 lat? A w dodatku mają niezwykły dar do wytykania ludziom wszystkiego, niezwykłego irytowania i wybitnego podnoszenia ciśnienia?
Jeśli nie i w dodatku nie wierzycie, ze tacy ludzie istnieją – to koniecznie musicie poznać Zofię Wilkońską! A jeśli znacie i zastanawiacie się, czy są na świecie inne takie „egzemplarze” – to koniecznie musicie poznać Zofię Wilkońską!
Biedna samotna emerytka?
Syn niemota, tłok w tramwaju, wścibski sąsiad, niekulturalne towarzystwo pod kamienicą, mała emerytura, zepsuty telewizor i spotkania w klubie seniora. Tak na co dzień toczy się życie Zofii – samotnej, sprytnej i jakże irytującej emerytki z Warszawy.
Na dość tych wszystkich zmartwień Zofię poznajemy w dość pechowym dniu. Nie zdążyła na promocję z kurczaka, urwało jej się kółko od wózeczka na zakupy i jeszcze… ktoś się włamał do jej mieszkania! Tylko czego, od starszej pani mógł chcieć włamywacz? Szczególnie, że emerytka domyśla się, że sprawcą był jeden z sąsiadów. Kiedy policja wydaje się być niezainteresowana jej teorią, kobieta bierze sprawy w swoje ręce. Sama zamierza wymierzyć sprawiedliwość – składa wizytę rabusiowi i szybko odnajduje swoje rzeczy, ale odkrywa jeszcze coś… zwłoki.
Od tej chwili życie Zofii nabierze tempa – pożar, dochodzenie w sprawie zabójstwa, dziwni ludzie kręcący się po klatce, plotki o mafii zajmującej się wykupem kamienic, nieporadni policjanci, kolejki w służbie zdrowia i… porwanie! Tak, Zofia ma okazję być jedną z głównych postaci we wszystkich tych zdarzeniach. „Biedna starsza pani” pomyślałoby wiele osób. Jednak nie o naszej przebiegłej emerytce – jej upór, dziarskość i pyskatość sprawiają, że potrafi ona sobie każdego owinąć wokół palca. A nawet jeśli nie, to zagada delikwenta na śmierć, a przynajmniej do tego stopnia, że zrobi dla niej cokolwiek – byle mieć już święty spokój!
A to była dopiero pierwsza część.
Przygody z pierwszej części pt. „Kółko się pani urwało” sprawiają, że emerytka trafiła do szpitala. Jednak jak przystało na dziarską staruszkę, szybko doszła do siebie i, ku uldze całego szpitala, zostaje wypisana. Jedną z pierwszych rzeczy jakie postanawia zrobić, jest złożenie wizyty synowi, który od kilku dni unika kontaktu z matką. I jak to w przypadku Zofii, swoim spontanicznym i nieracjonalnym zachowaniem kobieta sprawia, że kłopoty znajdują ją same. A właściwie to kolejny trup. Potem ona jeszcze „pomaga” swojemu fatum, i znów rzeczy dzieją się już lawinowo…
Trup w mieszkaniu syna, wieczór w nocnym klubie, zatrudnienie w firmie windykacyjnej, ściąganie długów, pożar, nowa lodówka, nowa hulajnoga i nowa… rodzina. I znów w kilka godzin Zofia wywróciła do góry nogami pół Warszawy, życie swoje, swoich sąsiadów i kilkunastu nieznajomych osób. A na koniec wyszła z tego bez ani jednego zadrapania i konsekwencji.
Tylko czy zasoby tego daru są niewyczerpane?
„Aresztuję panią pod zarzutem zabójstwa czyściciela kamienic Krzysztofa Znyka – oznajmił oficjalnym tonem prokurator” – w takich okolicznościach rozstaliśmy się z Zofią Wilkońską książce „Komórki się pani pomyliły” czyli drugiej części cyklu komedii kryminalnej.
Nasza emerytka pod czujnym okiem znajomego policjanta trafia do więzienia. Z jednej strony to wczasy jej życia – pełne wyżywienie przynoszone wprost pod drzwi, brak kolejek pod drzwiami łazienki, codzienne spacery, brak opłaty kilmatycznej oraz innych rachunków, przestrzegana cisza nocna i sklepik na terenie „ośrodka”! – żyć nie umierać! Z drugiej, Zofia wciąż twierdzi, że jest niewinna! Nie da się zamknąć! Nie zgadza się na więzienie i żąda natychmiastowego jej wypuszczenia!
Rozerwana pomiędzy darmowym bochenkiem chleba i ciepłą kawą, a pragnieniem wolności i strachem przed współosadzonymi, znów zaczyna przyciągać kłopoty niczym magnez.
Znów zaczyna się niewinnie – od przekazania „kulawego wianka z wolki”. Potem przemyt fantów, prześwietlanie współwięźniarek, wysyłanie grypsów za więzienne mury aż do wszczęcia buntu i znokautowania antandy. A to wszystko charakterystycznym dla „przygód” Zofii przypadkiem, zrządzeniem losu i fartem.
I chociaż wydaje się, że w najnowszej części „Kratki się pani odbiły” Zofia trochę „wydoroślała”, przyjęła do siebie, że żyje w trochę innych czasach niż jej młodzieńcze lata, a może nawet trochę… spokorniała… To nadal w wielu fragmentach daje o sobie znać jej buńczuczny charakterek.
O całokształcie
Zofia swoim irracjonalnym zachowaniem doprowadziła mnie do bólu głowy – od przewracania oczami i do bólu brzucha – od śmiechu. A właściwie zrobił to Jacek Galiński – twórca wrednej, acz przebiegłej staruszki. Kobiety, którą przez wszystkie części nauczyłam się tolerować, kilka razy zabiłam w myślach, do której parę razy miałam ochotę podejść i na nią nawrzeszczeć, i którą ostatecznie polubiłam i nie chciałam się z nią rozstawać.
Musicie koniecznie sprawdzić co dokładnie nawywijała pani Wilkońska. Przy czym gwarantuję Wam, że nie będziecie się nudzić. I choć przygody Zofii są wręcz nierealne, to przyprawiają o zakwasy w brzuchu i ból szczęki.
A dodatkowo, styl i humor z jakim pisze Jacek Galiński sprawia że można się wręcz uzależnić od świetnych chwil z jego książkami!
Z przygodami Zofii Wilkońskiej, możecie zapoznać się dzięki Wydawnictwu WAB.