Wrzask – Izabela Janiszewska
Po mojej niedawnej przerwie od kryminałów i thrillerów, potrzebowałam mocnego powrotu do tego gatunku. W związku z tym, po szybkim researchu, sięgnęłam po „Wrzask”. Tytuł ten całkowicie spełnił moje oczekiwania i marzenia o przyspieszonej akcji serca.
Kilku bohaterów, kilka spraw…
Larysa to reporterka, która nie cofnie się przed żadnym dziennikarskim śledztwem. Bruno to policjant chodzący swoimi ścieżkami. Ona próbuje rozwiązać sprawę sponsora, który płaci krocie za możliwość uprawiania brutalnego seksu. On nie daje za wygraną w śledztwie o domniemane samobójstwo młodej dziewczyny. Dwie sprawy, dwa całkowicie różne przypadki, dwa dochodzenia. Dwie kompletnie różne osoby, których drogi prawdopodobnie nigdy by się nie złączyły. A jednak.
Co łączy sprawę Larysy ze śledztwem Brunona? Dlaczego reporterka, mimo próśb szefostwa nie spocznie, póki nie doprowadzi własnych poszukiwań do finału? Kto próbuje powstrzymać tę dwójkę? I jakie tajemnice drążą umysły naszych bohaterów, że wzbiera w nich potężny, wewnętrzny wrzask?
Aha! I jest jeszcze Emilia, która za sprawą jednego zdjęcia zaczyna obawiać się o swoje życie. Jeśli już teraz czujecie, że ta historia jest pogmatwana, to macie rację. Ale dochodzenie do prawdy, jest wybitnie ciekawe i wytężające szare komórki!
Kiedy zaczynasz książkę i od razu się gubisz…
Początek książki był dla mnie lekką męczarnią. Na kilku stronach mamy kierowcę Ubera gwałcącego dziewczyny, martwą studentkę i policjanta, który nienawidzi prokuratora i ciągle rozpamiętuje śmierć swojej matki. Potem dochodzi jeszcze redakcja pisma, w którym panują dosyć swoiste zasady i układy oraz blogerka z rozmyślaniami i problemami na temat wychowania swoich bliźniąt i matek ich znajomych ze szkoły.
„Kto jest kim? Zaraz, jak on miał na nazwisko? Ej, a to nie jest ta sama osoba? Chyba muszę wrócić kilka stron wstecz…”
Takie właśnie myśli towarzyszyły mi podczas pierwszych rozdziałów książki. Ale im dalej i im więcej puzzli zaczęło wskakiwać na swoje miejsce oraz im bardziej okazywało się, że nie jest to historia ze 100 tylko z 1000 elementów coraz bardziej się wkręcałam. Coraz mocniej chciałam poskładać te pozornie niepołączone ze sobą historie w jeden obrazek, dokopać się do sedna sprawy i dowiedzieć się, czym jest ten tytułowy Wrzask. A jak się okazało, ma on niejedną „twarz”.
Chociaż na łamach książki przewija się wiele postaci, multum nazwisk i kilka odrębnych historii, a ja nie mam wielkiego talentu do zapamiętywania takich szczegółów, to mimo że to irytujące dla mnie samej, cofanie się co chwilę o kilka stron czy rozdziałów sprawiało mi przyjemność. To dawało mi poczucie, że historia naprawdę nie jest prostą opowieścią, a takie właśnie lubię.
Chcę więcej!
Jeśli nie jesteście jeszcze przekonani do sięgnięcia po tę książkę, to podzielę się z Wami jeszcze jednym, moim subiektywnym wyznacznikiem jakości książki: przeczytałam Wrzask w dwa dni i od razu sięgnęłam po drugą część tj. „Histerię”. To może oznaczać tylko jedno – naprawdę wciągnęłam się w historię Larysy i Bruna.