Książki

Służąca – Alicja Sinicka

Staram się od jakiegoś czasu sklecić kilka słów o książce „Służąca” – najnowszej pozycji Alicji Sinickiej, ale za każdym razem kiedy siadam do komputera miota mną po pokoju od kąta, do kąta.

DLACZEGO?

Już spieszę z wyjaśnieniem – dwie poprzednie książki tej autorki zrobiły na mnie świetne wrażenie – ciekawe intrygi, ciekawe wątki, trzymanie napięcia i szczęka na podłodze  przy zakończeniu (u mnie szczególnie w przypadku „Obserwatorki”). „Służąca” miałaby prawdopodobnie szansę bić się o najwyższy stopień podium książek A. Sinickiej w moim serduszku, gdyby nie…. Tytułowa służąca.

KILKA SŁÓW O JULII

A było tak: jest sobie dziewczę, uwielbia sprzątać i żyć w czystości więc postanawia zrobić z tego swój największy atut i zaczyna świadczyć usługi porządkowania domów. Biznes się kręci, klienci zadowoleni, reklama szeptana tak dobrze się roznosi, że Julia, ma już pełen grafik i stałych klientów, więc niestety, ale musi odmówić państwu Borewskim zostania ich służącą, zwłaszcza, ze chcą oni zatrudnić ją na wyłączność.

Jednak gdy tylko zwalnia się miejsce dla nowego domu, Julia wychodzi z propozycją sprzątania u Borewskich raz w tygodniu. Ci z wielką radością przyjmują jej propozycję, lecz nie porzucają planów, przekonania dziewczyny o tym, by zamieszkała u nich na stałe i zajmowała się tylko ich posiadłością. Po kolejnej odmowie Mikołaj – gospodarz domu postanawia podać dziewczynie GHB, zrobić kilka erotycznych fotek i postawić jej ultimatum – albo mieszkasz z nami, albo fotki obiegną CAŁY ŚWIAT, a ty już nigdy i nigdzie nie znajdziesz pracy.

CO W TAKIM RAZIE ZROBI JULIA?

Oczywiście postanawia ulec i zostać służącą. Warunki nie są złe – może wychodzić wieczorami i w weekendy, spotykać się z kim chce, gdzie chce… Co sprawia, że przez całą książkę towarzyszyły mi myśli „Ej, laska! Podobno masz dobry kontakt z mamą – powiedz jej co się dzieje, a potem wyjdź na przerwę i już nigdy nie wróć, z Oławy masz 300km do Drezna! Ja mam mniej więcej tyle z Warszawy do Zamościa! I jeszcze wypłatę w ojro dostaniesz. Boisz się że wyciekną fotki i znajomi je zobaczą? Przecież sama twierdzisz, że ich nie masz… A jak martwisz się że jakiś pan adwokat, który trzyma za sznurki oławskiej policji Cię tam znajdzie, to masz po drodze jeszcze Holandię, Finlandię, Irlandię czy inną „landię”…”

Jak nasza służąca postanawia zareagować? Na czas ucieczki wybiera sobie środek nocy drżąc ze strachu czy przypadkiem podłoga w domu nie zacznie skrzypieć i nie obudzi gospodarzy, przy okazji wpadając w skrzętnie uknutą intrygę swoich pracodawców, polegającą na… Powiedzeniu jej, że nigdy nie włączają alarmu na noc, a teraz jednak włączyli!

Takich fragmentów przy których na zmianę chciałam uderzać książką w głowę na zmianę z oglądaniem własnego mózgu podczas wywracania oczami było jeszcze wiele. Nie chcę Wam tu spojlerować, ani sama sobie ich przypominać, bo znowu mogą pojawić się u mnie myśli autodestrukcyjne.

CAŁKOWICIE ZŁA?

Na szczęście nie mogę jedynie wieszać psów na tej książce. „Służąca” ma także dobre strony – ot chociażby postać syna Borewskich – no jaką on był dla mnie zagadką! Praktycznie do ostatniej strony nie wiedziałam, po której strony barykady stoi Kacper i muszę przyznać, że dałam się zwieść, ponieważ gdy już byłam pewna, że wiem kim on jest, prawda okazała się całkowicie inna. Takie rzeczy lubię!

Ciekawe były też fragmenty, wypowiadane przez… No właśnie, nie wiadomo przez kogo. Zdecydowanie kogoś z bliskiego otoczenia naszej Julii, kogoś, kto bacznie ją obserwuje. To właśnie one sprawiały, że serce biło mi mocniej, zarówno przez tą niewiedzę dotyczącą tego, kim ta osoba jest oraz przez mroczny i jakże negatywny wydźwięk tych fragmentów.  Zakończenie też mnie zaskoczyło i w pewnym stopniu usatysfakcjonowało. Choć trochę przekoloryzowane, to takiego obrotu spraw absolutnie się nie spodziewałam.

W DWÓCH SŁOWACH

Był zamysł na ciekawą i oryginalną intrygę, kilka dobrych pomysłów, parę dobrze rozegranych postaci. Ale zostało to okraszone średnio rozgarniętą główną bohaterką, próbami podkręcenia akcji i mroczności książki „ale nie za mocno”, a także ta wspomniana na początku intryga, na którą pomysł był, ale się zmył.

Ja naprawdę widzę potencjał w tej historii, ale sorry Julia, odbierasz tej książce kilka dobrych punktów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *