Książki

Bartłomiej Piotrowski – Kołysanka

„Oczka Zuzy Wolf powoli się otworzyły, wciąż zaspana usiadła na krawędzi łóżka i rozejrzała się dookoła – przebywała właśnie w pokoju marzeń każdej kilkuletniej księżniczki.
Liliowe ściany ozdobione były postaciami motyli, szafy przepełnione królewskimi sukienkami,
a komody innymi skarbami, z których najpiękniejszy był diadem (…) Gdy otworzyła drzwi ujrzała prawdziwy ogrom tego tajemniczego miejsca. Za drzwiami znajdowała się kilkusetmetrowa hala, a w niej olbrzymi plac zabaw, w którego centralnym miejscu znajdował się wielki dmuchany zamek do skakania, przed wejściem na skocznie czekał konik na biegunach. Przemierzając pokój mijała wymyślne gadżety, o których większość dzieci mogła tylko marzyć  (…) W tym samym czasie, w sekretnym pokoju po drugiej stronie weneckiego lustra panował mrok. Ukryty w cieniu mężczyzna wpatrywał się w dziewczynkę z drugiej strony szyby (…)
– Przygotowałeś dla niej istny raj  – głos zdawał się dobiegać z oddali – ale ona i tak jest nieszczęśliwa.
– Dajmy jej czas – odpowiedział – przyzwyczai się, z czasem każde się przyzwyczaja. Prędzej czy później stanie się najszczęśliwszym dzieckiem na świecie, a wtedy dopilnujemy, żeby nigdy więcej się to nie zmieniło.”


Śląsk – ktoś porywa dzieci, a po kilku dniach pozostawia ich ciała na placach zabaw. Badania wykazują, że dzieci zostały zaczadzone. Kiedy zostaje porwana mała Zuzia jej mama postanawia zwrócić się z prośbą
o pomoc do swojej szwagierki Gai.
Gaja to była wojskowa, z dużym doświadczeniem i kontaktami
w służbach mundurowych. Do pomocy chce się przyłączyć kolejny były żołnierz – Oskar Krul – partner ojca Zuzi.
Gaja i Oskar na początku nie umieją się dogadać, jednak dochodzą do wniosku, że mają ten sam cel i muszą się porozumieć. Rozpoczyna się śledztwo, spotkania z rodzicami porwanych dzieci, odkopywanie przeszłości, rodzinne tajemnice i ukryte motywy. Czy Gaja i Oskar zdążą odnaleźć Zuzię? Kim jest porywacz zwany panem Kołysanką? I dlaczego za cel obrał sobie dzieci?

Dobry pomysł… ALE…

Książkę przeczytałam, a właściwie przesłuchałam na Storytel już jakiś czas temu.

Wtedy wydawała mi się całkiem niezłym… Hmmm… Kryminałem? Thrillerem?
No i już pojawiają się schody – jest morderstwo, jest dochodzenie, są podejrzani i wyścig z czasem. Ale czegoś mi brakowało.


Przez cały czas wydawała mi się dosyć dobrą książką. Jednak gdy dziś siadłam do napisania jej recenzji uświadomiłam sobie, że niewiele z niej pamiętam. Usiadłam i zaczęłam zadawać sobie podstawowe pytania – jakie to było miasto? Ilu było głównych bohaterów? A pobocznych? A jak to się dokładnie skończyło?

Kiedy książka jest dobra, pamiętam takie szczegóły jeszcze długo. W tym przypadku, nawet żeby przypomnieć sobie „kto zabił” musiałam dłużej pomyśleć.

Najbardziej z całej fabuły zapamiętałam to, że główni bohaterowie są po prostu „niezniszczalni” – tu pościg, tu wypadek, tu wybuch – a oni wyczołgują się z oparów dymu z lekkimi zadrapaniami.

Jednak nie mogę jej całkowicie spisać na straty, są w niej też plusy, choć niektóre lekko niedopracowane.

+Autor miał bardzo dobry pomysł na fabułę, można się w nią wciągnąć, jednak w pewnych momentach tych pomysłów pojawiło się więcej i więcej… I to trochę zgubiło tę książkę. Za dużo wątków, które zrobiły z tej historii dziwną plątaninę.
+Kolejnym plusem – i chyba największym są bohaterowie, dobrze i szczegółowo opisani, kontrowersyjni
i bardzo zdeterminowani w każdym działaniu. Gaja i Oskar to osoby, które można polubić i się z nimi zżyć.
+W książce znaleźć też możemy kontrowersyjne tematy, których autor nie boi się opisywać i poruszać – homoseksualizm, samobójstwa, zawiłe rodzinne relacje.
+Podczas śledztwa kilka razy trochę opadła mi szczęka.

Niemniej tak jak wspomniałam wyżej – nie wgniotła mnie w fotel tak jak potrafią to zrobić inne thrillery, puls mi nie przyspieszył, nie było zawrotnych zwrotów akcji
i dokładna fabuła nie pozostała w mojej pamięci na dłużej. Po prostu… czegoś zabrakło.
Jednak, szczególnie biorąc pod uwagę, że jest to debiut Bartłomieja Piotrowskiego – jest to całkiem dobra książka.

Więc jak to w końcu jest?

Czy odradziłabym ją Wam? Nie.
Czy poleciła? Dała wolny wybór.
A co dalej? Jeśli autor znów coś wyda – sięgnę po jego koleją książkę, sprawdzić czy wykorzystał swój potencjał. Bo ten na pewno ma.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *